-Co... się... stało? K.. im wy jesteście? -wydusiłam z siebie przestraszona...
-ty nas nie pamiętasz? -zapytał szatyn,
-nie wszystkich.. -powiedziałam już mocniejszym głosem, jakiś chłopak podał mi szklankę wody którą wypiłam..
-a kogo pamiętasz? - zapytał Mario,
-ciebie, marco, moritza i robina.. -powiedziałam.., wtedy na salę wszedł lekarz, wyprosił wszystkich z sali było to na ok. 10 osób jeśli nie więcej...
-jak się czujesz? -zapytał doktor Dustenfeller,
-dobrze, co się stało? -zapytałam rozglądając się po szarym pokoju..
-kiedy wyszłaś z szatni wpadłaś na twojego ojca który uderzył cię w głowę metalową pałką, potem zaczął wyzywać cię.. -opowiedział lekarz... mój ojciec? ale to niemożliwe...
-damy ci tabletki, prześpisz się z pół godzinki i pamięć powinna wrócić!
Przytaknęłam na tak, wzięłam tabletki i migiem zasnęłam..
Moje oczy były zamknięte lecz słyszałam ciche głosy, jakąś rozmowę. Te głosy powoli były głośniejsze i słyszałam już każde słowo,
-mam nadzieję że się wybudzi, do pierwszego gwizdka pozostały 2h i 15 minut.. -powiedział chyba Marco,
-musi się obudzić, spokojnie! Ja w nią wieże wiem że jest silną dziewczyną i sobie poradzi w końcu to Mika! - to na pewno były słowa Mario.. to są prawdziwi przyjaciele, nawet kiedy życie przelatuję ci przed oczami to oni w ciebie wierzą... hah.. kochani to oni są... czekaj. zatrzymaj. cofnij. ŻE KURWA ILE ZOSTAŁO DO MECZU? Powiedział 2h i 15min. I co ja do jasnej cholery tutaj jeszcze robię? Przecież ja muszę być tam.. O mój kochany święty boże! Migiem otworzyłam oczy, wstałam i z łóżka odpinając wszystkie kable a chłopaki w szoku się na mnie patrzą,
-no a wy co? ruszać się, mam mecz do wygrania chyba! ruchy, idioci! - popędziłam ich,
Bez wypisywania się migiem wybiegliśmy ze szpitala, i do samochodu Mario.
-jesteś pewna że dasz radę zagrać? -zapytał moritz,
-ty sobie jaja robisz? dziś jest mecz o zwycięstwo, o puchar i ty się mnie jeszcze pytasz? -zapytałam, przewracają oczami..
Kiedy dojechaliśmy na stadion była już tam masa ludzi, biegliśmy w stronę wejścia a ludzie patrzyli się na nas jak na idiotów.. jeszcze ja w tej okropnej koszuli szpitalnej.. omg. Wbiegłam do przebieralni i migiem zaczęłam się przebierać w swój strój. Nie mogłam opisać tej chwili, kiedy założyłam swój strój, numer 11 i czarno-żółte barwy to wróciło to uczucie. Byłam szczęśliwa, dopełniona, taka zadowolona i pewna siebie.. Czułam się jak pierwszy raz kiedy założyłam ten strój, jak przed pierwszym meczem w tej drużynie, wtedy kiedy moje życie było najpiękniejsze, kolorowe i cudowne. To uczucie dziś jest ze mną. Wyszłam z szatni i popędziłam do świetlicy, tam już wszyscy czekali nawet chłopcy którzy też byli przebrani! Trener kiwnął mi głową a dziewczyny ciepło przywitały.. Nałożyłam słuchawki na uszy i włączyłam swoją ulubioną piosenkę, Gabriel Fleszar - Kroplą Deszczu.. Stara dobra piosenka, zamknęłam oczy i oddychałam powoli.. Koncentrowałam się tak od kiedy pamiętam, moje myśli były puste a adrenalina we krwi rosła..
Ayleen mnie stuknęła w ramie i wtedy wiedziałam że już czas, teraz albo nigdy. Wyszliśmy na boisko, uśmiech mi z twarzy nie schodził, ludzie skandowali moje imię.. i śpiewali piosenkę BVB.
Potem pierwszy gwizdek.
Połowa meczu.
Drugi gwizdek.
Koniec.
3-2.
No i co teraz? To już koniec tak? TAK. Idziemy się najebać bo jest wygrana! Krzyki, skandowanie, gwizdanie, oklaski. Niesamowite, puchar jest nasz. UEFA CHAMPIONS LEAGUE jest nasza, teraz to my jesteśmy mistrzem przez rok. TAK! Wszystkie zdjęłyśmy nasze bluzki i w kolumnach zaczęła grać nam znana nuta, Gangnam Style - PSY. Cały zespół ustawił się w kwadrat, tak żeby wszyscy widzieli i zaczął się taniec. Potem w kolumnach zaczęły się pierwsze nuty od piosenki Happy Birthday i wszystkie dziewczyny uciekły, potem wróciły z różą w ręku i stanęły do koła mnie. Zaczęły śpiewać i wszyscy zebrani się dołączyli. Potem jeszcze chłopcy wybiegli z różami, i śpiewali. Łzy stanęły mi w oczach, a potem już leciały jak letni deszcz... Stałam i płakałam przytulając każdego po kolei, aż nadszedł czas na Marco. Przytuliłam go mocno, i spojrzałam mu w oczy, potem na jego ustach złożyłam długi i namiętny pocałunek. Wtedy wszystko było dobrze, było okej. Podziękowałam wszystkim i ruszyłam do szatni. Ubrałam dresy i wróciłam na mecz chłopaków, po drodze dostałam masę gratulacji itp.
Mogę poinformować też o tym że dziś będziemy świętować, jak idioci pić do upadłego! A wiecie czemu? Ponieważ chłopcy wygrali 2-0 z Bayernem i dziś będzie impreza. Po meczu ruszyłam do domu się przebrać, klub już jest zamówiony i cały do dyspozycji dla nas z kateringiem i alkoholem oczywiście. W domu się umyłam, pokręciłam włosy, umalowałam się, zjadłam batona i się ubrałam;
Potem wyszłam na imprezę, jak już wszystko się rozkręciło nie było odwrotu. Wódka, piwo, wino, gin, tonik, whisky.. Wszystko się lało i mieszało, kocham życie. Przetańczyłam pół nocy z mym mężczyzną Marco a drugą pół z resztą idiotów.. Mario, Moritz, Lewy, Robin i wszyscy inni, kocham ich. Bez nich by mnie tu nie było, potem tańce na stołach... A co potem...?
.png)