czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 15 - happy end?

Obudziłam się rano z niezmiernym bólem głowy. A gdzie? W rękach ukochanego. Impreza była udana! Zeszłam na dół i wzięłam sobie aspirynę i położyłam tak żeby chłopaki sobie potem wzięli. Lecz starczy ona tylko dla pierwszych i lepszych bo jest półtora opakowania i 3-4 całe zespoły piłkarskie... Wróciłam powoli do domu i włączyłam sobie Grease.
Parę godzin później przyszedł do mnie Marco, usiedliśmy sobie przed telewizorem oglądając następny film czyli Trzy Metry Nad Niebem. Zastanawiając się co by się stało gdyby nasza historia się tak skończyła i nasze drogi by się rozeszły co trzeba przyznać że było bardzo blisko.

* 5 lat później*
 Hmmm, pewnie chcecie wiedzieć jak się potoczył nasz los po tylu latach, co?
No to już wam opowiadam, od czego by tu zacząć? Może zacznę od tego że cała paczka znalazła się w Hiszpanii, wiem co myślicie "przecież wypadek w Barcelonie, twoja siostra itd." Lecz my jesteśmy w Madrycie. Tak Real Madryt i Lewandowski, Reus, Ronaldo, De Gea, Van Persie a nawet Błaszczykowski. Dziś siedzimy i oblewamy nasze sukcesy w karierze jakże i patrzymy jak nasze dzieci rosną. Tak, mamy z Marco ślicznego synka który ma niesamowity zapał do piłki po rodzicach, mały Louis ma już 3 latka i kochających rodziców. Wiecie nie mam już tak dużo więcej do powiedzenia, lecz wiem że nasza historia jest niesamowita i będę ją opowiadała moim dzieciom i ich dzieciom. Nareszcie odnalazłam szczęście, i zakochuję się w Marco co dzień to więcej.


-----

No i to koniec naszej przygody z Miką i Marco. Wkrótce tutaj znajdzie link do nowego bloga o Lewandowskim który moim zdaniem będzie o wiele ciekawszy niż ten blog ponieważ jest bardzo przemyślany i już mam bardzo dużo ułożone w głowie, i mogę obiecać że na pewno będzie dłuższy od tego bloga! To było tak na powitanie! ;)

Od razu chce podziękować wszystkim co czytali tego bloga, jest to dopiero mój pierwszy takiego typu blog. I dziękuje za komentarze, miłe słowa no i za wszystko! Wiedzcie że każdego z was bardzo mocno kocham i jestem wdzięczna! ♥

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 14 - happy birthday ( part 2 )

Słyszałam głosy, krzyki ale nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy na siłę otworzyłam swoje oczy obok mnie siedzieło dużo osób których nie znałam..
-Co... się... stało? K.. im wy jesteście?  -wydusiłam z siebie przestraszona...
-ty nas nie pamiętasz? -zapytał szatyn,
-nie wszystkich.. -powiedziałam już mocniejszym głosem, jakiś chłopak podał mi szklankę wody którą wypiłam..
-a kogo pamiętasz? - zapytał Mario,
-ciebie, marco, moritza i robina.. -powiedziałam.., wtedy na salę wszedł lekarz, wyprosił wszystkich z sali było to na ok. 10 osób jeśli nie więcej...
-jak się czujesz? -zapytał doktor Dustenfeller,
-dobrze, co się stało? -zapytałam rozglądając się po szarym pokoju..
-kiedy wyszłaś z szatni wpadłaś na twojego ojca który uderzył cię w głowę metalową pałką, potem zaczął wyzywać cię.. -opowiedział lekarz... mój ojciec? ale to niemożliwe...
-damy ci tabletki, prześpisz się z pół godzinki i pamięć powinna wrócić!
Przytaknęłam na tak, wzięłam tabletki i migiem zasnęłam..
Moje oczy były zamknięte lecz słyszałam ciche głosy, jakąś rozmowę. Te głosy powoli były głośniejsze i słyszałam już każde słowo,
-mam nadzieję że się wybudzi, do pierwszego gwizdka pozostały 2h i 15 minut.. -powiedział chyba Marco,
-musi się obudzić, spokojnie! Ja w nią wieże wiem że jest silną dziewczyną i sobie poradzi w końcu to Mika! - to na pewno były słowa Mario.. to są prawdziwi przyjaciele, nawet kiedy życie przelatuję ci przed oczami to oni w ciebie wierzą... hah.. kochani to oni są... czekaj. zatrzymaj. cofnij. ŻE KURWA ILE ZOSTAŁO DO MECZU? Powiedział 2h i 15min. I co ja do jasnej cholery tutaj jeszcze robię? Przecież ja muszę być tam.. O mój kochany święty boże! Migiem otworzyłam oczy, wstałam i z łóżka odpinając wszystkie kable a chłopaki w szoku się na mnie patrzą,
-no a wy co? ruszać się, mam mecz do wygrania chyba! ruchy, idioci! - popędziłam ich,
Bez wypisywania się migiem wybiegliśmy ze szpitala, i do samochodu Mario.
-jesteś pewna że dasz radę zagrać? -zapytał moritz,
-ty sobie jaja robisz? dziś jest mecz o zwycięstwo, o puchar i ty się mnie jeszcze pytasz? -zapytałam, przewracają oczami..
Kiedy dojechaliśmy na stadion była już tam masa ludzi, biegliśmy w stronę wejścia a ludzie patrzyli się na nas jak na idiotów.. jeszcze ja w tej okropnej koszuli szpitalnej.. omg. Wbiegłam do przebieralni i migiem zaczęłam się przebierać w swój strój. Nie mogłam opisać tej chwili, kiedy założyłam swój strój, numer 11 i czarno-żółte barwy to wróciło to uczucie. Byłam szczęśliwa, dopełniona, taka zadowolona i pewna siebie.. Czułam się jak pierwszy raz kiedy założyłam ten strój, jak przed pierwszym meczem w tej drużynie, wtedy kiedy moje życie było najpiękniejsze, kolorowe i cudowne. To uczucie dziś jest ze mną. Wyszłam z szatni i popędziłam do świetlicy, tam już wszyscy czekali nawet chłopcy którzy też byli przebrani! Trener kiwnął mi głową a dziewczyny ciepło przywitały.. Nałożyłam słuchawki na uszy i włączyłam swoją ulubioną piosenkę, Gabriel Fleszar - Kroplą Deszczu.. Stara dobra piosenka, zamknęłam oczy i oddychałam powoli.. Koncentrowałam się tak od kiedy pamiętam, moje myśli były puste a adrenalina we krwi rosła..
Ayleen mnie stuknęła w ramie i wtedy wiedziałam że już czas, teraz albo nigdy. Wyszliśmy na boisko, uśmiech mi z twarzy nie schodził, ludzie skandowali moje imię.. i śpiewali piosenkę BVB.

Potem pierwszy gwizdek.

Połowa meczu.

Drugi gwizdek.

Koniec.

3-2.

No i co teraz? To już koniec tak? TAK. Idziemy się najebać bo jest wygrana! Krzyki, skandowanie, gwizdanie, oklaski. Niesamowite, puchar jest nasz. UEFA CHAMPIONS LEAGUE jest nasza, teraz to my jesteśmy mistrzem przez rok. TAK! Wszystkie zdjęłyśmy nasze bluzki i w kolumnach zaczęła grać nam znana nuta, Gangnam Style - PSY. Cały zespół ustawił się w kwadrat, tak żeby wszyscy widzieli i zaczął się taniec. Potem w kolumnach zaczęły się pierwsze nuty od piosenki Happy Birthday i wszystkie dziewczyny uciekły, potem wróciły z różą w ręku i stanęły do koła mnie. Zaczęły śpiewać i wszyscy zebrani się dołączyli. Potem jeszcze chłopcy wybiegli z różami, i śpiewali. Łzy stanęły mi w oczach, a potem już leciały jak letni deszcz... Stałam i płakałam przytulając każdego po kolei, aż nadszedł czas na Marco. Przytuliłam go mocno, i spojrzałam mu w oczy, potem na jego ustach złożyłam długi i namiętny pocałunek. Wtedy wszystko było dobrze, było okej. Podziękowałam wszystkim i ruszyłam do szatni. Ubrałam dresy i wróciłam na mecz chłopaków, po drodze dostałam masę gratulacji itp.
Mogę poinformować też o tym że dziś będziemy świętować, jak idioci pić do upadłego! A wiecie czemu? Ponieważ chłopcy wygrali 2-0 z Bayernem i dziś będzie impreza. Po meczu ruszyłam do domu się przebrać, klub już jest zamówiony i cały do dyspozycji dla nas z kateringiem i alkoholem oczywiście. W domu się umyłam, pokręciłam włosy, umalowałam się, zjadłam batona i się ubrałam;

Potem wyszłam na imprezę, jak już wszystko się rozkręciło nie było odwrotu. Wódka, piwo, wino, gin, tonik, whisky.. Wszystko się lało i mieszało, kocham życie. Przetańczyłam pół nocy z mym mężczyzną Marco a drugą pół z resztą idiotów.. Mario, Moritz, Lewy, Robin i wszyscy inni, kocham ich. Bez nich by mnie tu nie było, potem tańce na stołach... A co potem...?

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 13 - happy birthday (part 1)

Minęły 3 miesiące. Zmieniłam numer nawet. Chłopaki mi pomagają jak tylko mogą, próbują i ja to doceniam. Manchester mnie wykupił lecz trener dał wolne, trenuję lecz tylko czasami by utrzymać formę, próbuję się jakoś podnieść z tego doła i powoli przyzwyczajam się żyć z bólem w sercu, tęsknotą i smutkiem. Moje uczucie nawet przez chwilę nie wygasło. Prawda jest taka że tęsknie za nim, za tym jego uśmiechem, głupimi żartami, ślicznym uśmiechem, przepięknymi oczami ogólnie za nim... Czasami się zastanawiam czy ja w ogóle kiedyś się zakocham w tym jednym jedynym i spędzę z nim resztę życia, może takie rzeczy to tylko w filmach? A rzeczywistość jest inna? A z drugiej strony może czas na zmianę? No bo jaki chłopak chciał by mieć taką dziewczynę jak ja? W rozsypce i ze złamanym sercem... Chyba jednak czas wprowadzić zmiany w swoje życie.. Zacznijmy od zaraz. Chcę znowu być tą radosną kochającą i szczęśliwą. Lecz samo się to nie stanie, trzeba się za siebie wziąć.
Takie przemyślenia męczyły mnie całą noc, zasnęłam dopiero koło 4 rano.
Budzik zadzwonił przed południem koło 11;15. Więc uśmiechnęłam się szeroko,
-to będzie dobry dzień -powtórzyłam sobie w głowie jeszcze i wstałam zrobić śniadanie, potem się umyłam, umalowałam wyprostowałam swoje długie włosy i poszłam do garderoby po jakieś łachy.
Potem chciałam zmiany, nie chciałam już mieć moich zwykłych blond włosów z niebieskimi pasemkami, więc szybko złapałam telefon w rękę i poleciałam do fryzjera obok. Potem zdecydowałam się na takie coś;
Była to ogromna zmiana, lecz podobała mi się. Niebieski mi pasuje do oczu, są takie zielono/niebieskie jak ocean.. mmmmh.. kocham je.. Fryzjer to był taki prezent ode mnie dla mnie, na urodziny. Właśnie, dziś kończę 21 lat. Stara? Nie. Młoda? No chyba. Czas jeszcze żyć puki można, co nie? Kiedy weszłam do domu była 14;24 więc szybko się spakowałam i poleciałam na stadion Wembley gdzie miałam trening za pól godziny o 15. Po 5 minutach byłam na miejscu, kiedy już weszłam na stadion poszłam się przebrać i wyszłam na boisko a tam na mój szok była drużyna Borussi Dortmund, moja stara drużyna. Wszyscy na mnie patrzyli, nie wiedzieli co powiedzieć lecz ja nie ucieknę, nie stchórzę od przyszłości przecież.. Potem trener kazał kontynuować ćwiczenie, kiedy poszłam położyć swoje rzeczy na ławce ktoś mnie złapał ze ramie. Odwracając się zobaczyłam trenera chłopców Jurgena Kloopa, odrazu mnie przytulił.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak ja tęsknie, bez ciebie ten klub jest jak pustynia.. nia ma nic.. 
Wypowiedział się Jurgen..
-Wiem, chciała bym zagrać z wami.. i przepraszam!
Jurgen się do mnie usmiechnął,
-Jak się czujesz? Już lepiej? Widać że są poprawy, i duże zmiany!
Dodał,
-Powoli przyzwyczajam się do bólu i jakoś się wszystko nawet zaczyna układać..
Powiedziałam uśmiechając się,
-a zastanawiałaś się nad tym co cię ostatnio zapytałem?
Zapytał patrząc mi w oczy, usiedliśmy na ławce
-po przemyśleniu tego wszystkiego, to ja go kocham i na pewno zawsze będę lecz teraz już za późno by to wszystko odkręcić, czasu nie odwrócę... i chyba jednak nie warto było, lecz kiedyś to wszystko się ułoży..
-ty go nadal kochasz a on ciebie, to widać chłopak jest załamany.. popadł w depresję lecz nie daje tego po sobie poznać, nie chcę pokazać słabości.. Ale ja wiem to że jeśli się kochacie to wszystko przetrwacie!
Przytaknęłam i zadzwonił mój telefon, numer był zastrzeżony..
-Słucham, Mika Ziman.
-Witam, jestem szefem UEFA Champions League.
-Aha, miło mi.
Powiedziałam, i o co niby chodzi?
-Mieliśmy zebranie na temat pani transferu, z powodów przez jakie pani musiała zmienić zespół są okej lecz Manchester już odpadł  z gry a pani jako zawodniczka BVB musi zagrać z nimi w finale by dopełnić kontrakt potem jest już pani cała dla Manchestera, takie są zasady do finału.
-Uhmmm... Skoro takie są zasady to nie sprzeciwiam się, dziękuję za powiadomienie!
Powiedziałam i szef życzył mi miłego dnia i się rozłączył.
-Co się stało?
Zapytał Jurgen,
-To jest moja gra, ja ją zaczęłam i ja ją skończę. Jak obiecałam dotrzymam obietnicy i doprowadzę BVB do złota dziś!
Wypowiedziałam uśmiechając się szczerze.
-czyli że dziś grasz z borussią o puchar?
zapytał w szoku?
-tak, muszę wypełnić kontrakt!
-to świetnie!
Powiedział trener gratulując mi,
-Trenerze kiedy zaczniemy na... O-o-oo- mój boże. MIKA!
Wydarł się na cały stadion jeśli nie cały Londyn Mario, który po tym rzucił się na mnie i nie chciał puścić. Jak by mnie już nigdy miał nie zobaczyć.
-Mario, kochanie! Ja chcę żyć!
Mario mnie puścił i uśmiech mu z twarzy nie schodził,
-Kochanie, słońce! Jak mogłaś nas tak zostawić? Wiesz co ja tam przeżywałem? Ah, mniejsza z tym, teraz najważniejsze!  WSZYSTKIEGO NAJ NAJ NAJ LEPSZEGO BABE!
Przytulił mnie mocno Mario a wtedy wyszła połowa zespołu którzy od razu się uśmiechnęli na mój widok, rzucili wszystko co trzymali i pobiegli w moją stronę. Mario dał mi przepiękne złote kolczyki z naszyjnikiem do którego był wisiorek w kształcie serca a w nim wygrawerowane nasze imiona. Lewy dał mi śliczne opakowanie na telefon, Kuba wino z mojego roku.. Tyle ślicznych prezentów.. No a pod koniec ktoś krzyknął moje imię, odwracając się zobaczyłam jego. Od razu przed moimi oczami pojawiły się miliony wspomnień wszystkie te dobre i złe... A na koniec to jak się poznaliśmy.. No i te wszystkie uczucia z którymi się tak męczyłam powróciły jak na zawołanie..
Poszłam do niego szybkim krokiem a on wyją z za siebie małe złote pudełeczko, które mi wręczył.
-Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń by ci się życie ułożyło i... nadał cię kocham, i się nie poddam!
Przytuliłam go mocno, i znowu poczułam jego zapach zobaczyłam jego piękne oczy.. które tak jak pierwszego dnia mnie zahipnotyzowały, znowu...
Potem z korytarza było słychać piosenkę 100 lat, i z ogromnym tortem ze świeczkami weszli oczywiście Robin i Dawid z resztą zespołu.. Też dali mi śliczne prezenty, ile ich tutaj było.. Na koniec jeszcze pojawiły się dziewczyny które były bardzo zadowolone że z nimi zagram w finale, i bardzo się cieszyły że mnie znowu widzą.. Potem wszyscy razem czyli ok. jakieś 4 kluby poszliśmy na obiad do restauracji by się najeść niestety nikt nie pił oprócz Manchesteru bo my inni dziś gramy.
Po pysznym obiedzie wszyscy wróciliśmy na stadion, już nie było treningu tylko wszyscy poszliśmy się przebrać.. Wtedy sobie przypomniałam o prezencie który dostałam od Marco, wyjęłam małe pudełeczko i otworzyłam je. W środku znajdował się nie tani złoty pierścionek z diamentem w środku w którym przy świetle było widać słowa "na zawszę twój" a w środku było wygrawerowane "Mika ♥ Marco" i data dnia w którym się związaliśmy, prezent był przepiękny.. Widać że się postarał..
-Jak emocje? zdenerwowana, kotku?
Zapytał Moritz który się do mnie dosiadł, ja miałam łzy w oczach od tego prezentu..
-co się stało?
zapytał Mo, jak ja go kocham.. zawsze jest przy mnie! Pokazałam mu ten śliczny pierścionek a Moritz się mu przyjrzał,
-to prezent od Marco, tak?
Zapytał ja przytaknęłam,
-powiedz mi Mika, czy ty nadal go kochasz?
Zapytał patrząc mi w oczy,
-tak, jak nikogo innego w moich całym cholernym życiu..
odpowiedziałam,
-to nie daj mu odejść, on cię kocha i to okazuje! Nie bądź głupia i za nic w świecie nie pozwól mu odejść, bo niedługo będzie za późno i on zapomni o tym co was łączyło i przejdzie dalej w życiu, zamykając rozdział z tobą. A za 10 lat kiedy się spotkacie na ulicy, on ci opowie o swojej żonie i dzieciach a ty będziesz żałowała że on nie opowiada innej o tobie!
Powiedział Leitner całując mnie w policzek, i odszedł się przygotowywać na mecz.. No a prawda była taka, że każde jego głupie słowo było prawdą, ja nie mogę pozwolić mu odejść przez taką głupotę..
Wstałam i biegiem wybiegłam z szatni, i ostatnie co poczułam to ból przeszywający moje ciało, a potem to już było czarno..

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 12 - it's over, believe me it is!

Następnego dnia z samego rana był trening. Wstałam razem z słońcem by zrobić sobie śniadanie, ubrać się już w ubrania treningowe i spakować. Potem migiem ruszyłam na stadion, byłam tam dosyć wcześnie myślałam że sobie trochę pogram jak to ja mam w zwyczaju lecz na Bernabeu znajdowali się zawodnicy Manchester United. Usiadłam obok na ławce trenera i się im przyglądałam. W środku treningu podbiegli do mnie Robin Van Persie i David De Gea muszę przyznać że wyglądem to oni grzeszyli..
-Cześć, jestem Robin Van Persie, -przedstawił się Robin
-A ja David De Gea,
-Miło mi, Mika Ziman.
-No to miło, a teraz rusz się i choć z nami potrenować! -rzucił David
-Naprawdę? Mogę? -zapytałam z szokiem,
-No jasne, choć -Robin pociągnął mnie za rękę do reszty zespołu,
Poznałam ich trenera który był przemiły i resztę zespołu, byli niesamowici. Tacy mili i kochani, perfekcyjni normalnie jednym słowem. Polubiłam ich wszystkich od razu, jak bracia.. Nie obyło się bez wygłupów oczywiście. Po treningu Robin zabrał moją torbę wiec zaczęłam go ganiać jak idiotka, lecz gdy go dogoniłam wskoczyłam mu na plecy i oboje się przewróciliśmy, oboje wybuchliśmy śmiechem a zaraz po nas reszta zespołu nawet trener.
-Ooo, czyżbyśmy coś przegapili?
Usłyszałam głos za sobą, wiedziałam do kogo on należy i wiedziałam że nie należał do zadowolonych tym widokiem..
-Hej kochanie, poznaj Robina tego głupiego i Davida tego głupszego!.
-Wybuchłam śmiechem nadal leżąc na trawie a David który mi pomagał wstać puścił moją rękę i znowu oboje wybuchliśmy śmiechem. Pożegnałam się z chłopakami i wymieniłam się numerami, ustaliliśmy też że się mamy jeszcze spotkać przed wyjazdem. Manchester też przyjechali wczoraj lecz wyjeżdżają po nas.
-Oj kochanie ni złość się tak, ja nie jestem zła na ciebie jak ty się wygłupiasz z innymi.
Chciałam mu dać buziaka lecz się odsuną, więc zła zignorowałam to odeszłam od niego. Zaczęliśmy trening i mieliśmy się dobrać chłopak dziewczyna więc szybkim krokiem powędrowałam do Mario który był strasznie ucieszny moim wyborem partnerskim na dziś. Potem zaczęliśmy robić wszystkie różne ćwiczenia.
Ja miałam mecz dziś o 15;30 a chłopaki o 18;30 więc obejdziemy w jeden dzień wszystko. Potem jeszcze impreza, Real Madryt i Borussia Dortmund no i miał być jeszcze jakiś zespół tylko nie wiem jaki. Wszyscy zostaliśmy na stadionie już, chłopaki chcieli obejrzeć nasz mecz więc już wszyscy tu siedzimy. Od tej styki wcześniej dzisiejszego dnia nie wymieniłam nawet słowa z Marco. Lecz widocznie jemu nie było przykro skoro nie mógł odlepić oczu od Cissi przyjaciółki Angeliki która jest przyjaciółką z dzieciństwa Mario. Podeszłam do nich uśmiechając się miło,
-Ooo, Angii i Cissi przedstawiam wam jedną z moich najbliższych osób tutaj to jest Mika!
Oczy obuch dziewczyn zaświeciły,
-Oo mój boże, nawet nie wiesz jak bardzo cię chciałam poznać. Tyle o tobie już słyszałam i po prostu jestem twoją fanką, jesteś taka śliczna w ogóle tak się cieszę że cię mogę poznać naprawdę!
Przywitała mnie miłymi słowami Angii a jej koleżanka się zgodziła!
-dziękuję kochanie! to naprawdę bardzo miłe słowa, może wybierzecie się ze mną na lunch co? Nie obrazisz się Mario?
Zapytałam, dziewczyny wydawały się być bardzo miłe,
-nie no co ty,
Dodał Mario
-Naprawdę możemy iść z tobą?
-zapytała Cissi,
-Jasne idziemy!
Poszłyśmy do pobliskiej restauracji i zamówiłyśmy sobie po hiszpańskim daniu. Gadałyśmy o wszystkim między niebem a ziemią i w tych dziewczynach zobaczyłam prawdziwe przyjaciółki których mi brakowało tak,
-Hej a powiedz mi Mika czy między tobą a Mario coś jest?
Zapytała Cissi patrząc co rusz na mnie co rusz na Angii, od razu załapałam o co kaman.
-Hahahhaha. Skąd ja jestem z Marco, Mario jest jednym z moich najbliższych tutaj w Niemczech! A ty Angii, powinnaś zaryzykować, na pewno się wygadam lecz on tez czuje mięte więc proszę powiedz mu co czujesz!
-na.. na prawdę?
zapytała Angii,
-Na prawdę!
Potwierdziłam.
Wróciłyśmy na stadion, dziewczyny poszły do domu się przebrać. Tak mieszkają tutaj w Madrycie. Kiedy mnie ktoś objął od tyłu i zaczął całować po szyi.
-Marco, kotku jestem na ciebie zła!
Powiedziałam stanowczo,
-Oj na mnie nie można być złym, dopiero co się pogodziliśmy nie złość się kochanie!
Odwróciłam się do Marco i zaczęliśmy się całować. Weszliśmy do szatki którą za sobą zasunęliśmy i powoli nasza garderoba z nas znikała. No i potem już chyba wiecie co się stało. Kiedy wyszliśmy z szatki z powrotem na stadion wszyscy się dziwnie uśmiechali do nas, zdziwiona dosiadłam się do nich.
-ładna fryzura Mika, u jakiego fryzjera byłaś? 'Szybkie cięcie z Marco' ? Dasz numer?
Zaczął się Mario nabijać ze mnie, a wszyscy się zaśmiali,
-Oj Mario kochanie. Jeszcze słowo a pożałujesz, może mam opowiedzieć wszystkim tutaj jak to ty byłeś na imprezie u mnie i..
-Dobra dobra, zamknij się już!
Dodał zniesmaczony.
Potem już zaczęli się zbierać ludzie więc poszłyśmy się przebrać w stroje meczowe. A potem pierwszy gwizdek.
Mecz zakończył się wygraną 3-1 dla nas. Potem tylko wykąpałam się, przebrałam i poszłam kibicować chłopakom. Którzy też wygrali 4-3. Po meczu od razu ja wybrałam się do hotelu by się przebrać na imprezę,
Sukienka była tylko na specjalne okazje, dostałam ją od mojej babci zanim odeszła od nas. Dziś był taki dzień, Marco obiecał mi niespodziankę. Na imprezę dotarłam sama i widocznie wszyscy tam byli, nawet drużyna moich ulubieńców Manchester, Od razu podbiegłam do Davida i Robina.
-Ślicznie dziś wyglądasz!
Skomplementował mnie David,
-oo i kto to mówi co?
Dodałam puszczając mu oczko,
-zatańczysz?
Zapytał Robin, zgodziłam się i poszliśmy razem na parkiet. Na parkiecie znalazł się już nawet mój chłopak razem z Cissi. Marco próbował ukryć swoją zazdrość ja się tylko zaśmiałam. Potem nagle stało się coś mi niespodziewanego. Przed moimi oczami Cissi pocałowała Marco, on najpierw odwzajemnił pocałunek a potem ją odepchnął nie wiedząc o się dzieje. Ja wybiegłam na dwór, dla mnie to było za dużo, ja tak nie mogę żyć. On jest piłkarzem takie rzeczy będą się zdarzać cały czas, a ja nie wytrzymam tego psychicznie. Usiadłam na schodach cała zapłakana, nie wiedząca co się dzieje wokół mnie. Poczułam że ktoś mnie przytulił, był to Robin a z mojej drugiej usiadł David. Jak się cieszyłam że ich mam przy sobie wtedy, znam ich jeden dzień a już mi życie ratują. 
-Ja.. nie mogę.. ja.. ja.. chcę stąd wyjechać.. nie chce go widzieć już..
Wydusiłam z siebie, Robin mnie mocno przytulił.
-Jeśli chcesz to wyjedz, przyjedz do nas do Manchesteru. Nasz klub cię na pewno może wykupić. Zastanów się nad tym.
Powiedział David.
-Jaa.. na pewno tam mogę? Jeśli tak to ja już chce to zrobić.
Powiedziałam, na pewno to już koniec tej miłości. Jakoś to przetrwam, chcę tylko stąd wyjechać.
-Na pewno, jakoś to załatwimy! Choć do nas do hotelu tam się prześpisz a jutro pogadamy o wszystkim!
Poszłam z chłopakami do ich hotelu, mogłam spać w pokoju Robina i Davida, to nie był problem dla nikogo. Po wszystkich emocjach które dzisiejszy dzień mi przyniósł byłam zmęczona i od razu usnęłam. 

Rano się obudziłam koło 10 rano, obok leżała kartka.

"Nie chcieliśmy cię budzić, będziemy po 10. Trzymaj się Robin i David xx"

Uśmiechnęłam się na widok kartki i do pokoju wpadli chłopcy, uśmiechnęłam się na ich widok.
-dzień dobry królewno, jak się czujesz?
Zapytał się David,
-O wiele lepiej niż wczoraj..
Powiedziałam.
-No to tak Robin ci da jakieś ubrania i pójdziemy na śniadanie a potem do twojego trenera okej? Z naszym już rozmawialiśmy i z damskim powiedzieli że dadzą każdą cenę za ciebie!
Powiedział David,
-O mój boże, jak ja wam za to wszystko podziękuję? Kocham was, strasznie dziękuję!
Robin dał mi swoją bluzę z jego numerem, imieniem i logiem Manchesteru a do tego dresy. Poszliśmy na dół zjeść śniadanie, tam był już prawie cały zespół. Wszyscy bili tacy mili i się mną opiekowali, pytali jak się czuje i tak dalej. To było takie miłe z ich strony. Po śniadaniu wybraliśmy się na stadion, tam teraz jest trening. Trener od razu przyszedł do mnie,
-jak się czujesz, Mika? Jest mi tak strasznie przykro z tego co się stało, jeśli chcesz weź sobie parę dni wolnego. 
Powiedział czule trener, aż serce nie miałam by mu teraz powiedzieć że odchodzę ale muszę,
-Ja przepraszam.. ale ja odchodzę.. ja nie mogę już tak..
Wydukałam z siebie, brzmiało to jak bym miała z 5 lat i była jakąś sirotą..
-Ale.. czy jesteś pewna swojej decyzji? 
Zapytał patrząc mi prosto w oczy,
-Tak, w 100%. Manchester zapłaci za mnie każdą cenę..
Powiedziałam.
-Dobrze, a więc.. Dziękuję ci za te wszystkie wspaniałe chwile z nami, lecz powiedz mi tylko jedną rzecz. Czy warto jest oddać wszystkie te miłe chwile za taki błąd ze strony tej dziewczyny?
Zapytał patrząc mi prosto w oczy, zamurowało mnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Zastanów się i daj znać do czego dojdziesz. A teraz powodzenia na nowej drodze życia.
Powiedział uśmiechając się,
-Że co? T.. Ty odchodzisz? Mika, ja cię kocham, to nie była moja wina.. ona mnie pocałowała, nie zostawiaj mnie tutaj ja sobie nie poradzę bez ciebie, ty tak nie możesz, co ja mam zrobić byś mi wybaczyła?Mika proszę cię..
Zaczął Marco który stał za mną, był w rozsypce. Oczy podpuchnięte a teraz stał ze łzami w oczach, co ja z nim zrobiłam? Ale on oddał ten pocałunek.. Podeszłam do niego i złożyłam pocałunek na jego ustach,
-Marco, słońce. Kocham cię, pamiętaj o tym. Kochałam, kocham i zawsze będę kochać niezależnie od tego co się stanie lecz to już koniec naszej miłości, uwierz mi to już... Nie zapomnę cię, nigdy. Jesteś miłością mojego życia, ale ja tak nie mogę. Zapamiętaj mnie jako tą zawsze uśmiechniętą, kochającą życie lub zapomnij mnie całkiem. Znajdziesz sobie inną na pewno ładniejszą, zabawniejszą i taką która cię pokocha i nie da odejść,
Powiedziałam już też w rozsypce, zły mi leciały jak wiosenny deszcz po twarzy, moje serce się łamało na miliony kawałków.
-Na pewno będzie inna ładniejsza, zabawniejsza czy milsza lecz nigdy nie będzie innej takiej jak ty, nie odchodź proszę. Ja cię kocham.. ja nigdy ciebie nie zapomnę, proszę cię...
Marco już nie wiedział co się dzieje, był w szoku sparaliżowany.. Złożyłam ostatni pocałunek na jego ustach,
-Żegnaj Marco.
I odeszłam, zostawiłam go tam. Tak po prostu, samego ze złamanym sercem które ja złamałam na miliony kawałków tak jak on złamał moje. Może to i lepiej, może miłość nie była nam pisana? Może... Jeśli coś kochasz daj temu odejść, jeśli cię kocha to powróci i będzie twoje a jeśli nie nigdy nie było twoje..


"Kiedyś się z niego wyleczę. Może nie na pstryknięcie palcem, 
może nie po tygodniu ani miesiącu. Czeka mnie wiele pustych dni,
w których wciąż będzie jego twarz i uśmiech.
Nie mogę wykreślić cię ze swoje życia, zbyt wiele mamy wspólnego.
I nie powiem też "jesteś zbędny w moim życiu" -bo nie jesteś.
W gruncie rzeczy nikogo nie potrzebuję bardziej niż ciebie....
ale nigdy nie byłeś mój."

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 11 - rosees are for love.

-jest taka słodka jak śpi..
powiedział Marco.
-oj weź się już zamknij, Reus. Mam już dosyć tego gadania o tym jak bardzo za nią tęsknisz, naprawimy to zobaczysz lecz musisz być cierpliwy, przcież ona nie wyjedzie nie wiadomo gdzie..
Odpowiedział Mario, wiedziałam że się uśmiecha w tej chwili. Chciałam zobaczyć ten jego uśmiech, tą radość w oczach i usłyszeć że wszystko będzie dobrze. Chyba się trochę rozmarzyłam.. Tęskniłam, tak cholernie tęskniłam.. jak zapałka za ogniem.. Chociaż wyjazd nie jest złym wyjściem, lub czemu mu po prostu nie wybaczyć? Można tak po prostu wybaczyć i zapomnieć, zanim się rozkocha i zapomni teraz tylko cierpi prze ze mnie..Wyłączyłam muzykę i zamówiłam sobie kanapkę z cappuccino w końcu jeszcze 2 godziny do lądowania. Marco poszedł do toalety więc zostałam tylko ja i Mario.
-Mi, jaa... Ja ciebie strasznie przepraszam.. Po prostu brakuje mi ciebie, twojego uśmiechu, obecności, głupich i bezsensownych żartów, złośliwych komentarzy... I ciebie... Brakuje mi wszystkich spędzonych chwil razem, brakuje mi kogoś z kim mogę tak szczerze pogadać ktoś kto mi powie wszystko z innej perspektywy i kogoś kto powie że będzie dobrze.. ja tęsknie i to tak cholernie..
Dokończył Mario już z łzami w oczach, nic nie mówiąc rzuciłam się na Mario i przytuliłam go bardzo mocno.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę że już o wszystkim, tak mi cię brakowało..
wydusiłam z siebie, Mario się uśmiechnął ja też,
-Lecz chyba brakuje ci kogoś bardziej ode mnie, co?
Zapytał i się uśmiechnął
- nie wyobrażasz sobie nawet. Ostatnie dni były istnym piekłem.. Wybaczę mu, muszę już więcej nie wytrzymam...
-wywyw.. wybaczysz mii?
Usłyszałam kiedy głos za plecami, wstałam migiem i się rzuciłam na Marco. Łzy mi leciały jak idiotce,
-tak tak tak tak, wszystko ci wybaczę! Kocham cię, przepraszam za wszystko!
Gadałam jak wypita,
-To ja cię przepraszam byłem taki głupi.. tak mi ciebie brakowało, całej ciebie.. nawet nie wyobr..
Przerwałam mu pocałunkiem i wszyscy zaczęli bić brawa.
Potem było lądowanie, do  hotelu i wieczór spędziłam z Marco, Mario no i chłopakami którzy się wysilili ponieważ każdy z nich kupił mi jeden ogromny bukiet róż...

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 10 - 7 days.

Tydzień. Całe 7 dni. 168 godzin. Bez niego, jego zapachu, śmiechu, humoru, śniadań, oczu i całego jego. Czy tęsknie? Jak ostatnio idiotka na tej zjebanej planecie, czyli tak. Nie da się tego słowami wypisać.

"Mijam dni kolejneOne jak zaklęteWszystkie takie sameWszystkie Ciebie pełnePowiedz jak ból zabićPrzestać z innym walczyćRaz na zawsze płomieńTej miłości zgasić"

Telefon dzwoni, bez przerwy. Tylko zmieniają się imienia i zdjęcia kontaktowe. Lewy, Mario, Kuba, Marco, Łukasz, Leo, Ilkay.. Wspomnienia kręcą się w głowie jak pokaz slajdów. Byłam na treningach, trenowałam udaje że wszystko jest dobrze, że nie cierpię. Lecz dziewczyny rozumieją, one wiedzą.. Chłopaki próbują złapać ze mną kontakt, nawet byli na paru treningach.. Trener rozumie, powiedział że zdjęcia które mam starczą na parę tygodni więc mogę odpocząć. Gazety piszą, o rozstaniu. Lecz czy on tęskni? Widziałam artykuły z gazet, jak chodzi po imprezach... pijany... Może już zapomniał? Może ja nie byłam jego właściwą? Może..
Takie przemyślenia męczą mnie co nocy, dziś już wytrzymałam tydzień, całych 7 dni bez niego i chłopaków ale daje sobie radę, na razie... Spakowałam swoje torby, i wyszłam do taksówki która miała mnie zabrać na lotnisko. Lecimy do Madrytu, Hiszpanii. By zagrać z Realem, lecz jaki jest mój problem? Jeden samolot, dwa zespoły. Niestety, chłopaki lecą z nami ponieważ też będą grać tam mecz. Jebać to, jestem chora.. Psychicznie... Na dodatek. Na siebie dziś założyłam dresy;

W taksówce zadzwonił telefon, kiedy szybko spojrzałam był to Moritz. On jedyny nie uczestniczył w tej sytuacji wtedy ponieważ biedny zachorował, rozmawiałam z nim parę razy. Chłopak był przy mnie w najtrudniejszych dla mnie chwilach. Odebrałam telefon po chwili,
-Słucham?
-Hej, słońce! Jak się czujesz? Będziesz zaraz na lotnisku? 
-Hej, Moritz! Żyję, jakoś... na razie.. Yhmm, tak już za chwilę!
-Dobrze, poczekam na ciebie przy odbiorze biletów!
-Spoko, do zo ba kochanie!
-Paa, serce!
Rozłączyłam się i od razu wysiadłam z taksówki. Zapłaciłam i podziękowałam. Na lotnisku był nie zły tłum ludzi, szybko znalazłam odpowiednią bramkę gdzie chyba już wszyscy stali i czekali widocznie tylko na mnie? Podałam bilet i paszport i podbiegłam do Moritza którego mocno przytuliłam.
- I co tak będziesz paradowała w samej bluzie i biustonoszu?
Zaśmiał się Mo,
- A co, gdzieś pisze że nie można?
Powiedziałam i pierwszy raz od ostatniego tygodnia się uśmiechnęłam.. Miło było znowu użyć tych mięśni.
Poszliśmy z Mo już w stronę samolotu, był to samolot prywatny więc nie musieliśmy czekać. Lecz haczyk był taki, że miejsca były ustalone. No a na moje zjebane szczęście którego widocznie nie mam zostałam posadzona między Marco a Mario. Myślałam że się rozpłacze, a nie było nawet JEDNEGO, jedynego wolnego miejsca.. Włożyłam słuchawki do uszu i ignorowałam całkowicie wszystko i wszystkich.

Po jakimś czasie zaczęłam się budzić, i wtedy usłyszałam miłą rozmowę...

-
To ty nauczyłaś mnie jak kochać
Pokazałaś jak chcesz żyć
Tańczyć tańczyć wciąż się bawić, sobą być
To Ty nauczyłaś mnie jak kochać
Zrozumiałem jak chcesz żyć
Tracę czas a poza tobą
Nie mam nic

-
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Następny rozdział dodam po 5 komentarzach!
Miłego dnia :*

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 9 - liderka?

Zbliżając się do światła na końcu korytarza, było słychać głośne śpiewy. Miałam kłębek nerwów w brzuchu.. Lecz wiedziałam że kiedy gwizdek zagwiżdże to wszystkie moje problemy odpłyną gdzieś w dal i wszystko co będzie się liczyć to będzie tylko piłka i gra. Wychodząc jako jedna z pierwszych doznałam szoku, publiczność była ogromna, cały stadion w Dortmundzie był zapełniony a już z dala niosły się śpiewy i krzyki fanów tego cudownego sportu, nawet jeśli to kobiety wychodzą na murawę jest to w 100% tak samo ważne jak kiedy robią to mężczyźni i za to podziwiam Niemcy.. Przyjęcie pozycji, nerwy ii.... pierwszy gwizdek. Powodzenia mała. Pomyślałam, żegnając się i modląc.


-


-BRAAAAAAAWOOOOO, MIKA! BRAWO! CO ZA MECZ DZIEWCZYNO!
Krzyczała mi do ucha Delilah, Bella i Ayleen. Podziękowałyśmy przeciwnemu zespołowi, w tym momencie Manchester United i sędziemu. Potem ustawiłyśmy się do zdjęć i takich tam bzdur. Zanim się obejrzałam ujrzałam chłopaków na trybunach lecz nadał wodziłam wzrokiem szukając mojego chłopaka no i znalazł się, kłócił się z tym nowym ochroniarzem... Bidulek nie wiedział chyba kim jest Marco... Mój chłopak odszedł od ochroniarza surowy i odwrócił się biorąc rozbieg i przeskakując przez bramki. Marco biegł do mnie a biedny ochroniarz krzyczał coś za nim. Marco rzucił się na mnie i oboje upadliśmy na ziemie śmiejąc się. Marco górujący nade mną, trzymał woje ręce obok mnie opierając cię na nich. Powoli uśmiechając się schylił się składając na mych ustach słodki i długi pocałunek. Ludzie robili nam zdjęcia, bili brawo a my leżąc na trawie śmialiśmy się całując siebie nawzajem.
-Byłaś niesamowita dziś, prawdziwa liderka! Gratulacje kochanie, jestem taki dumny z mojej dziewczyny!
Powiedział Marco, szczerząc się do mnie. Uśmiechnęłam się szczerze do niego i złożyłam słodkiego buziaka na jego malinowych ustach.
-Kocham cię Marco, znamy się krótko lecz moje uczucie jest silne. Jesteś moim szczęściem, moim tlenem do życia!
Powiedziałam krótko w słowach które znalazłam.
-Ja ciebie też, odkąd cie ujrzałem wiedziałem że jesteś to jedyną, też cię kocham słońce moje!
Marco położył się obok mnie i wtedy przybiegli chłopcy. Ale nie jak cywilizowani ludzie pogratulować, oni zamiast rzucili się na mnie i na Marco. Było to czuć w różnych miejscach ciała, potem bedę miała niezłe siniaki...
-Idioci, od kiedy to tak się gratuluje!
Krzyknęłam na nich,
-wież że cię kochamy, siostrzyczko!
Powiedział Mario.
-Już wy mi się tu nie podlizujcie, huh.
wybełkotałam do nich.
Po umyciu się i przebraniu w bluzkę od Marco i jeansy wyszłam do chłopaków..
-To co robimy, dziś?
Zapytał Kuba.
-Wiecie... Ja to czuje tu powód do świętowania..
Powiedziałam głośno z głupim uśmieszkiem na twarzy..
-Zgadzam się!
Krzyknął Lewy.
Wybraliśmy się do jednego z najlepszych klubów w Dortmundzie. Była dobra muzyka, drinki i dużo tańca z chłopakami.

-

Rano wstałam na kacu, lecz po szklance soku pomidorowego które tak strasznie nienawidziłam puściło mnie. Szybko się spakowałam i ruszyłam na stadion na trening chłopaków. Już w korytarzu zauważyłam szczerzącego się do mnie trenera chłopaków, Jurgena Kloopa.
-Gratulacje Mika, świetnie rozegrany mecz! Nowa liderka!
Powiedział śmiejąc się,
-Dziękuję, i to bardzo! No liderka to może przesada!
Powiedziałam i uśmiechnęłam się idąc dalej, przy wejściu czekali już chłopaki. Chłopaki wyglądali jakoś inaczej, byli rozczarowani a gdy mnie zobaczyli to jakby byli źli .. A Marco.. Marco był zły, i to było widać na kilometry.. Podeszłam do nich ignorując te wszystkie spojrzenia..
-Hej chłopaki! Co tam?
Grobowa cisza.. Marco patrzył się na mnie z takim żalem w oczach,
-o co wam do jasnej cholery chodzi? nie patrzcie się na mnie jakbym kogoś zabiła!
Zaśmiałam się.
-Nie udawaj takiej świętej..
Z komentował Mario.
-No i zabiłaś, serce Marco..
Powiedział Kuba.
-że co? alkohol jeszcze was trzyma? czy czegoś się napiliście?
Zapytałam poirytowana już tą sytuacją.
- a to co kurwa ma być?
Wydarł się Marco rzucając mi pod nogi kolorowe pismo. Na pierwszej stronie byłam.. NIE. Nie byłam to ja lecz dziewczyna bardzo podobna no mnie, miała inny pierścionek i kolor paznokci. Na zdjęciu była ona z piłkarzem Bayernu całującymi się, niby że to ja mam być. Czułam jak złość się we mnie gotuje. Jak oni mogli uwierzyć że to ja? Byli moimi najbliższymi przyjaciółmi, Marco moim chłopakiem.. Myślałam że mi ufają, że mogę im zaufać a tu patrz... Podeszłam do niech rzucając gazetę w twarz Mario.
-Wiecie co? Nie wierze..! Ja wam zaufałam, znacie moje sekrety i historie mego życia myślałam że mi ufacie? Jesteście nikim. Każdy głupi widzi że to nie ja, ja nie mam takiego pierścionka po pierwsze ponieważ mój jest srebrny a kolor moich paznokci był i jest ciemny fiolet nie jasny! Ale z was idioci, myślałam że mogę wam zaufać, że zależy wam na mnie ale właśnie widzę. A ty Marco, mój chłopak. Powinieneś mi zaufać, powinieneś przyjść do mnie dać mi to wytłumaczyć a nie od razu lecisz do swoich kolegów, właśnie widzę ile nasz związek dla ciebie znaczył. Nie chcę was wiedzieć, ja wybaczam lecz nie zapominam. ALE, drugiej szansy już ode mnie nie dostaniecie. żegnam.
Odwróciłam się i cała zła wyszłam, wszystkiemu temu przyglądał się trener chłopaków. Łzy na mojej już nie rozpromienionej twarzy były bardzo widocznie kiedy to spływał z nich makijaż... Ludzie patrzyli się na mnie jak na małe 5 letnie dziecko.. Wpadłam do domu i od razu poszłam pod prysznic..

- z perspektywy Marco -
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, jaki ja jestem głupi.. jeszcze chłopaki mnie podpuszczali... nie mogę uwierzyć że popełniłem taki błąd..
-Marco, czy jesteś pewien że to ona jest tą jedną jedyną?
Zapytał Kuba a chłopaki oczekiwali mojej odpowiedzi..
-Nie jestem, czy chyba... nie wiem sam.. lecz, mam takie przeczucie.. Ona jest taka specjalna, przy niej mam takie uczucie jakiego nie miałem z żadną inną... I z nią chce się związać, nie tylko ją przelecieć.. Daje mi tyle radości, i jest głównym powodem do życia dla mnie.. Nie wiem co zrobię jeśli ją stracę.. jest taka inna, taka oryginalna i jedyna w swoim rodzaju.. jej humor jest głupi lecz śmieszny i.. kocham ją...
Powiedziałem już nie wierząc że ją odzyskam, szczególnie po jej ostatnich słowach że ona nie wybacza i to z tą drugą szansą...
-Wiesz co ci powiem, na pewno będzie jakaś inna która będzie ładniejsza, zabawniejsza czy milsza lecz nigdy nie będzie innej jej, więc coś wymyślimy na pewno stary!
Powiedział Mario.
-Wszyscy, razem!
Dodał jeszcze Lewy.
-mam nadzieje...
powiedziałem jeszcze na koniec..